Dla wielu osób listopad to zdecydowanie najgorszy miesiąc w roku.
My jednak mamy trochę inne zdanie na temat tego miesiąca.
Listopad to miesiąc, w którym zazwyczaj planujemy przyszłoroczny urlop.
To miesiąc naszej pierwszej randki. Listopad to miesiąc, w którym powiedzieliśmy sobie TAK. A dlaczego listopad? Nie z żadnych sentymentów czy coś, po prostu to był jedyny wolnym, sobotni termin sali weselnej, w roku, w którym chcieliśmy zorganizować ślub.
W tedy tez postanowiliśmy, ze każdego roku się gdzieś wybierzemy aby uczcić rocznice ślubu. Kilka razy się udało!
Jeszcze latem łudziliśmy się, że uda się uciec do ciepłych krajów, jednak pandemia nas uziemiła.
Ale jak obietnica, to obietnica. Początkowo chcieliśmy wybrać się s okoliczne Beskidy.
Natomiast od jakiegoś czasu chodziły za nami Tatry! Tęskniliśmy za wysoki górami!
Wiec ruszyliśmy – wbrew zakazom podróży.
Kasprowy Wierch
Z domu wyjeżdżamy oczywiście 2 godziny później niż to planowaliśmy. Naszym celem są Kuźnice! To tam rozpoczęliśmy nasza rocznicową wyprawę.
Zaparkowaliśmy samochód na ostatnim parkingu, tuż przed wejściem na szlak prowadzący do kolejki. Decydujemy się jednak wziąć taksówkę. 5 zł za osobę dorosłą, a ile mniej postojów po drodze (kto podróżuje z małymi dziećmi – zrozumie).
Podjeżdżamy pod kolejkę, na szczęście kolejka do kasy nie jest długa. Zaledwie 15 minut.
Pamiętajcie, że bilety możecie kupić na daną godzinę wcześniej – online!!
Po zakupie biletu od razu udajemy się do kolejki, którą nas wiezie go góry. Pogoda nam się udała, świeci słońce, a widoczność jest duża.
Dojeżdżamy do stacji przesiadkowej. Tam zmieniamy kolejką i ruszamy na szczyt. W kolejce linowej jest nagłośnienie, które opowiada o pobliskich szczytach. Zarówno w języku polskim jak i angielskim.

Na szczycie była wielka fascynacja śniegiem. Leo od razu chciał lepić bałwana, ten jednak ulepić się jednak nie chciał. Udaliśmy się więc na krótki spacer podziwiając piękną zimową aurę.
Weszliśmy również na szczyt. Było dość ślisko, ale się udało!
Tutaj kolejne piękne widoki.
Po zjeździe kolejką w dół decydujemy się na spacer do samochodu. Trasa zajmuje nam koło 15 minut.
Przydatne informacje:
– Cena kolejki:
osoba dorosła – 79 zł
bilet ulgowy – 59zł
dziecko do lat 4 – za darmo
– w okresie pandemii obowiązują maseczki przy kasie, w kolejce, oraz miejscach zabudowanych,
– kupując bilet na kolejkę góra-dół macie 1h40min na szczycie. na bilecie wydrukowana jest godzina zjazdu kolejki. oczywiście można zjechać wcześniej.
– za parking zapłaciliśmy 30zł – doba

Krupówki
Krupówki zna chyba każdy. Każdy też wie, że są one miejscem pełnym turystów, bez znaczenia jaka pora roku właśnie jest, jak to przystało na reprezentatywną ulicę Zakopanego.
Jednak nie tym razem.
Widok był dość zaskakujący.. chciałabym napisać smutny. Ale spacer główną, turystyczną ulicą, która przyciągnęła zaledwie kilka osób miało swój urok. Tak, tak, względy ekonomiczne przedsiębiorców mających tam swoje restauracje czy też sklepy są dość przytłaczające a ich straty zapewne ogromne..
Jednak spacer pustymi Krupówkami miał swój urok. Kilka spacerujących osób, budki z oscypkami i pyszna gorąca czekolada!
Idealne zakończenie sobotniego dnia.
Dolina Strążyska
Po wymeldowaniu się w niedzielę z naszego apartamentu udaliśmy się do Zakopanego. Parkujemy samochód na ostatnim parkingu ulicy Strążyskiej.
Tutaj rozpoczynamy naszą wędrówkę do Doliny Strążyska.
Przed wejściem na szlak jest kasa, wejście do Tatrzańskiego Parku Narodowego jest płatne. Płacimy 6 zł za osobę dorosłą, oczywiście Leo za darmo.
Szlak wiedzie szeroką szutrową ścieżką, wzdłuż której płynie potok Strążyski tworząc w niektórych miejscach kaskady oraz wodospady. Trasa jest bardzo przyjemna, bez większych podejść. Jedyne utrudnienie jakie napotkaliśmy na swojej drodze to oblodzona nawierzchnia na niektórych odcinkach trasy.
Po 2,4 km rozpościera się piękny widok na Giewont. Już niedaleko, prawie jesteśmy na miejscu. Wchodzimy na polanę z małą budką, tutaj zamawiamy oczywiście gorącą czekoladę, pyszną szarlotkę!
Dolina Strążyska to miejsce postojowe w dalszej trasie na Giewont, Sarnią Skałę czy Wodospad Siklawica. Wybieramy ostatnią opcję. Czas na znakach to zaledwie 15 minut. Niestety ścieżka pod wodospad Siklawica jest bardzo kamienista. Na kamieniach zalega śnieg, który przykrył oblodzenie. Bardzo dobrym rozwiązaniem były by raki, których my oczywiście nie mamy. Po czasie, mniej więcej takim, jaki był podany na znaku docieramy pod największy wodospad potoku Strążyskiego – wodospad Siklawica.
Przydatne informacje:
- Początek szlaku do Doliny Strążyskiej znajduje się 30 minut spacerem od centrum Zakopanego. Można również się dostać busem.
- za całodniowy parking płacimy 20zł,
- do Doliny Strążyska spokojnie dotrzemy wózkiem, tylko raczej takim z pompowanymi kołami,
- z Doliny Strążyska pod wodospad Siklawica nie dojedziemy wózkiem. Przejście jest kamieniste.